Silvren
Valhalla - Global MuOnline
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


Moje Historyjki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Silvren Strona Główna » Nasza tworczosc
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arangel
Guild Master



Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Saarbrucken
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:01, 23 Gru 2010    Temat postu: Moje Historyjki

Prolog



Świat owładnęło zło Kunduna, czarnoksiężnika, który czerpie moc z zabijania i cierpienia… Światem MU zawładnęła korupcja, kłamstwo, zdarda, nie wiele pozostało dobra… Każdy chce przeżyć, każdy chce żyć… Jednak znaleźli się tacy, którzy idą prostą ścieżką i walczą w imię dobra, dla których pomoc słabszym jest podstawą… Dzięki takim ludziom, takim klanom w świecie MU zło zostanie pokonane, a słabsi i bezbronni będą żyli i spali spokojnie…



I. Poczatek

Ciemna noc, otulona gwiazdami pod przywództwem księżyca, wisiała nad małą wioską Ardon. Dało się słyszeć szum wody,z pobliskiego wodospadu, roztrzaskującej się o skały.
-Aaaaaa!! Nie… nieeeeeeeeeeee… - rozdarł ciszę czyjś przenikliwy krzyk.
Młody chłopiec oblany potem i zadyszany przysiadł na łóżku. Jego głowa dudniła z natłoku myśli…
- Co za sen… wciąż go nie rozumiem – mowił szeptem do siebie. Rozejrzał się po drewnianej chałupie, słyszał chrapanie ojca dochodzące z sąsiedniego łóżka i po chwili położył się spowrotem i znów zasnął…
Poranne promienie słoneczne przebijały się przez okno padając wprost na twarz chłopca, w oddali słychać było poranny ćwierkot ptaków.
- Wstawaj synu ! Nie marnuj poranka – głos ojca był twardy i rozkazujacy. Jego postura była dość muskularna, a twarz miała wiele blizn, co ukazywało jak wiele musiał przejść ten mężczyzna.
Oczy chłopca spojrzały na ojca z pytajacym wzrokiem- dlaczego?
Mężczyzna spojrzał na niego raz jeszcze, jego wzrok przeszył cały pokój, po czym syn wstał. Jego postura mówiła o tym, że nie jest on leniem i wiele pracuje oraz trenuje.
Nagle w chałupie rozniósł się odgłos pukania do drzwi, mężczyzna krzyknął:
-Wejść!!
W drzwiach stanął ciemnoskóry, strasznie zadyszany mężczyzna:
- Panie zbliżają się! Cała horda za pare godzin przejdzie przez nasze miasteczko, niedawno wróciły kruki…
Wódz nie okazywał strachu i wątpliwości:
- Zwołaj kapitanów oraz starszyzne. Ja zaraz dołączę.
- Ojcze będziemy walczyć? – spytał syn, spoglądając na niego.
- Nie Fire, Ty masz inne zadanie, nie możesz walczyć– odparł.
- Ale jakie zadanie?! Chce walczyć u Twego boku, ja ni….
-Sluchaj mnie!!! – przerwał mu surowym głosem mężczyzna – wiem o czym śnisz synu, musisz odejść z wioski, nauczyłem Cię już wiele, reszte doświadczenia musisz sam zebrać i odnaleźć swój cel i drogę. Przydzielono Ci już kruka zabierz go i niech będzie twoim wzrokiem i orężem…
Syn spoglądał na ojca ze łzami w oczach.
- A zobaczymy się jeszcze? – spytał.
Mężczyna spojrzał na syna, złapał go za głowę przytuljac do ramienia i szybkim krokiem wyszedł z chałupy.
Fire przysiadł przy wielkim kuchennym stole, głowę oparł na rękach… zamyslony. Miał wiele pytań: Dlaczego? Jak? Dokąd mam pójść? Nagle zerwał się, włożył na siebie niebieską tunikę i wyszedł przed dom, spoglądał tylko na uzbrojonych żołnierzy z wioski. Wszyscy ludzie zabiegani. Nieopodal przygotowywano konie do walki, uzbrajano kruki… Jego ojciec w lśniąco złotej zbroji obrócił się i podszedł do Fire mówiąc…
- Ruszaj synu, nie marnuj czasu i pamiętaj: jesteś Dark Lordem! To zaszczyt być takim wojownikiem.
- Ale dokąd mam się udać? Spytał chłopiec
- Tam, gdzie poprowadzi cie serce, Mój synu – po tych słowach mężczyzna obrócił się i szybkim krokiem pomaszerował w stronę swych wojsk.
Fire spóścił głowę, przyłożył palce do ust, nabral powietrza do płuc i z całych sił zagwizdał.
Po chwili na jego ramieniu pojawil się czarny jak noc kruk. Chłopiec pogłaskał go i uśmiechnął się szepcząc:
- Musimy wyruszać. Dobrze, że mam chociaż Ciebie...



II. Spotkanie

Młody Fire leżał przy palenisku, które pomłu dogasało, a poranek był dość chłodny. Gdy otworzył oczy ujrzał ogromne pasmo Górskie okryte mgłą, przez którą przebijały się nieśmiało pierwsze promienie wschodzącego słońca. Nie czuł zimna, podziwiał tylko widoki i pragnął zatrzymać to w swej pamięci…
W jego głowie rodziły się wspomnienia…
- Fire, ten rodzaj walki rodzi w ludziach strach. Nasz praprzodek był więziony w lochach piekielnych przykuty łancuchami przez setki lat, aż w końcu scalił się z nimi i stworzył tę sztukę…
Po chwli jego ojciec zamknął oczy i wysunął ręce w stronę drzew, a jego dłonie zaczęły płonąć. Fire spoglądał z niedowierzaniem. Nagle ujrzał ogromne płonące Łańcuchy, które rozbiły drzewo…
- Och! To było niesamowite ojcze! Ja też tak chcę…
- Synu, wiele treningu przed Tobą zanim to opanujesz – uśmiechał się ojciec tłumacząc.
Fire przebudził się ze wspomnień, spojrzał na swe dłonie i uśmiechnął się wstając… Ugasił dogasające palenisko i ruszył w stronę gór…
Mijały dni i noce. Podczas wędrówki przez góry napotykal wiele przeszkód ze strony nieba: blyskawice, deszcze, huragany... wciąż były mu przeszkodą lecz nie poddawał się i maszerował przed siebie. Sam nie wiedział co za siła go napędza…
Nagle stanęło przed nim trzech Gigantów ubranych w srebrne zbroje. Byli pięć razy więksi od młodego wojownika. Chciał ich ominąć, jednak jeden ze stworów zaatakował go wielkim toporem. W ostatniej chwili, Fire, odskoczył na bok, a jego kruk pofrunął w powietrze. Wojownik uśmiechnął się, zamknął oczy, a z jego dłoni wydobyły się ogniste łańcuchy, powalając stwora, po czym krzyknął – Atak !! a kruk sfrunął z nieba atakując nastepnego Giganta. Fire naskoczył na trzeciego powalając go… Walka trwała dosłownie chwilę. Młody wojownik zebrał złoto pozostawione przez zabite stwory i wyruszył dalej przed siebie mówiąc do kruka:
- Dobra robota, mój mały!
Szedł dalej przez zielone równiny, gdy jego wzrok przykuła wielka drewniana tablica z napisem: LORENCIA…
Przy wejściu przywitała go skrzydlata Elfka- strażniczka, odziana w czerwoną lśniścą zbroję. Fire przeszedł obok z ledwością odrywając wzrok od wojowniczki. Szedł dalej przez most prowadzący do miasta, a w uszach rozbrzmiewał mu gwar osób zebranych na placu…
- Zapłacę Ci za to 100 tysięcy zenów…
-Dajesz blesa albo spadaj…
- Impy i jeweleee, sprzedaam! Tanioooo!!!
Fire nie mógł się nadziwić. Nigdy dotąd nie był w żadnej metropoli handlowej. Dostrzegał wielu wojowników, magów, gladiatorów i nie mógł wyjść z podziwu ile i jakie rzeczy mieli na sprzedaż… Nagle otarł się o jakiegoś handlarza…
- O, witam Cię młody wojowniku! Może potrzebny jakiś mieczyk, toporek, amulecik ?
Fire spojrzał na okazałość towarów… z zająknięciem wydał z siebie:
- yyy n.. niee dzięki…
- To po co mi głowę zawracasz?! Odparł handlarz i poszedł dalej.
Młodzieniec rozejrzał się dookoła i ku swojemu zadowoleniu dostrzegł bar. Jak na tak okazałe miasto nie był ani duży, ani tymbardziej pełny ale z wnętrza biło przyjemne ciepło, więc Fire wszedł rozglądając się nieśmiało… Uśmiechnął się na samą myśl o krótkim odpoczynku i podszedł do baru, za którym stała kobieta o blond włosach, ubrana w czerwoną suknię…
- Co Ci podać?
- Coś na rozgrzanie proszę – odparł Fire, rzucając na stół zdobyte złoto.
Kobieta podała mu butelkę z etykietą „ALE”
- Porszę bardzo.
Wojownik wziął butelkę, obrócił się i zasiadł na samym końcu baru aby mieć widok na wszystko, co działo się na zewnątrz. Przez okno obserwował wielkich, skrzydlatych wojownikow oraz handlarzy, którzy sprzedaliby wlasne matki za worek zenów… Jeszcze raz rozejrzał się po barze i jego uwagę przykuła rozmowa dwóch wojowników kilka stolików dalej…
- Słyszałeś, że Kundun znów zwiększył swoją armię? Pytał jeden, przy którym stały dwa wielkie miecze. Jego twarz poorana była wieloma bliznami symbolizującymi wiele walk…
- Taa… słyszałem ale to tylko droga do tego, by zdobyć więcej doświadczenia... w końcu ktoś go pokona i może będzie spokojniej – odpowiedział mu towarzysz, obok którego stał ogromny niebieskawy dwuręczny miecz…
- To się okaże…
- A słyszałeś o tej wiosce Ardo czy jak tam to się nazywało ? spytał meężczyzna z bliznami.
- Taaak, Ardon, sławna wioska Dark Lordów... ale podobno żaden nie przeżył…
Na te słowa Fire zacisnął pięści ale nie odezwał się bo wiedział jaki czeka los jego wioskę… słuchał dalej…
- Podobno ostatni na czele armii walczył wódz Burst. Wybił wiele stworów z wojsk Kunduna, jednak polegl…
- A więc wypijmy za poległych – unieśli ręce z butelkami i przyłożyli do ust biorąc spore łyki trunku…
- No to co? Idziemy obejrzeć walki? Może jakiś zakład zrobimy ? – rzekł wojownik z dwuręcznym mieczem, po czym powstał i obróciwszy się, spojrzał na zakapturzonego Fire. Nie dostrzegl jednak jego załzawionych oczu po wysłuchaniu historii o jego wiosce.
Gdy wyszli, młody wojownik wstał i ruszył za nimi. Przeszli przez most i zatrzymali się przed miastem, gdzie zgromadziło się wielu wojownikow, handlarzy, deelerów oraz strażników miasta…
Fire dostrzegł walkę między magiem i wojownikiem…
-Obstawiamy obstawiamy !!!
- 3 do 1 na maga
- daje 10000zen na wojownika!!!
Młodzieniec się przyglądał, jak mag co chwila znika gdy wojownik próbuje go uderzyc… i nagle poczół jak ziemia się trzesie. To czarodziej użył dziwnej magii ognistej skacząc na ziemie obok wojownika pozostał wielką dziure. W ostatniej chwili przed zniknięciem maga, wojownik sięgnął go swym wielkim toporem raniąc poważnie i jednoczesnie wygrywając walke…
Jedni zaczęli gwizdać, inni bić brawa…
- Ateraz walka z niepokonanym, jak dotąd, wojownikiem… czy jest chętny na tę walkę? Nagroda jest ogromna!! Czy są śmiałkowie...?
Fire stanał na palcach próbując przebić się przez tłum i dostrzec niepokonanego. Był on odziany w czerwoną lśniącą zbroję, w rękach trzymał dwa wielkie świecące na zółto miecz, a z jego pleców wyrastały skrzydła… Nikt się nie zgłaszał. Nagle, ktoś pchnął Fire na sam środek, tuż przed oblicze wojownika…
- O tooo śmialeeeeeeeek!!! O to ten, który chce spróbować pokonac niepokonanego! – Mowiac to mężczyzna spojrzał z szemranym uśmieszkiem na młodzieńca…
Fire próbował odejść lecz tłum go nie przepościł.
- Ale ja wcale nie chce…!!
Ludzie zaczęli się śmiać i popychac go spowrotem…
- Więc obstawiamyyyy!!!!!! Walczcie!!!
Nagle młodzieniec dostrzegł jak wojownik rzuca się na niego z dwoma mieczami. Zrobił szybki unik, jednak ten uderzyl go z łokcia… Fire przez chwile stracił kontrole i zanim zdążył odzyskac równowagę znów oberwał w zebra… padł na ziemię, słyszał śmiechy, wyzwiska… i nagle przed oczami pojawil mu się ojciec, walczący na czele armii… Otrząsnął się, spojrzał w górę i w ostatniej chwili dostrzegł lecącego w jego kierunku wojownika z mieczami… zrobił unik krzycząc – Ataaaak!!! Nagle z nieba zleciał kruk atakując przeciwnika… Tłum ucichł z wrażenia. Fire odskoczył na bok, zamknął oczy skupijac się, a z jego dłoni wyleciały ogniste łańcuchy padając wprost wojownika, którego splątały i obezwładniły. Ciemna tunika z kapturem, którą nosił Fire, opadła na ziemie. Ludzie dostrzegli go i skojarzyli, ze jest to Dark Lord z wioski Ardon. Poznali to po żółtawym herbie widniejącym na prawym ramieniu…
Mężczyzna, prowadzący zawody podszedł do niego wykrzykując:
- O to zwycięzcaaaa!!! Jak się zwiesz młodzieńcze?
- Fire… FIRE BURST !! wykrzyknął
Po tych słowach usłyszał brawa i okrzyki!!! Odebrał swoją nagrodę, włożył spowrotem tunikę z kapturem i wydostał się z tłumu. Wiedział, że ta wygrana wiele mogła zmienić, jednak za nim o tym pomyślał zaczepił go pewien wojownik. Miał ogromne skrzydłam i lśniącą niebieską zbroję, a w ręku trzymał coś jak by wielką laskę…
- Witaj!- Rzekł chrapliwym głosem
Młody wojownik spojrzał na niego z niepewnością w gotowści do walki…
- Spokojnie Fire, jestem magiem – uśmechnął się mówiąc to, jednak Fire nie spuszczał gardy.
- Znałem twojego ojca... walczyliśmy razem w wielu wojnach…
Młodzieniec spojrzał na niego z niedowierzaniem…
- Tak chłopcze, walczyliśmy razem. Był on niesamowitym wojownikiem, zreszta jak cały twój klan.
Mag opowiedział mu całą historię wojny, na czym polega teraz życie i jak wyglada, i co się liczy…
Fire zrozumial, że walka w imię dobra to jego droga i chce stworzyć klan, jak jego ojciec, by przezwyciężyć zło Kunduna…
- Przez to spotkanie, podniecenie nie zdążyłem zapytać jak się zwiesz – spytał młodzieniec.
- Polska, mów mi Polska…
- Wiem, że jesteś silnym wojownikiem i nie powinienem o to pytać, ale… chce pójść w ślady ojca i walczyć w imię dobra. Chce przynieść Jemu chwałę i stworzyć swój klan… czy chciałbyś się przyłączyć do mnie mimo, ze jesteś silniejszy?
Polska spojrzał na niego z uśmiechem.
- Twój ojciec był wielkim wojownikiem i masz w oczach to co on, mimo braku doświadczenia. Pokonałeś naprawdę wielkiego wojownika, więc wierze w to, że przerośniesz mnie bardzo szybko… Będę Ci służył radą i pomocą…
Z niedowierzaniem Fire wyciągnął do niego rękę i uścisnęli sobie dlonie…



III. Infinity

Fire wraz z nowym przyjacielem przemierzyli zielone rowniny Lorencii wędrując do Krainy śniegu DEVIAS…
Stojąc przed wejściem zaatakowała ich wielka horda Gigantów. Jednak zanim Fire zdołał cokolwiek zrobić, Polska zatoczyl okrąg swą laską malując pierścień ognia i po chwili wszystkie stwory padły nieżywe.
- No, oni chyba nigdy nie zrozumieją by mnie nie atakować – zaśmiał się mag.
Fire zadziwiony mocą maga przeszedł przez brame z tablicą „DEVIAS”
Kolejne miasto było zimne, miało wiele sklepów, a ludzi było o wiele mniej niż w Lorencii.
- Co zimno Ci, Fire ? spytał mag
- Dam sobie radę, kwestia przyzwyczajenia – odpowiedział.
Polska zaprowadził go do uzbrojonego strażnika.
- Witajcie!! Rzekł strażnik donośnym głosem.
- Witaj – odpowiedzieli.
-Sluchaj Fire, pójdziesz z nim i stworzysz klan... może bolec, ale dasz rade – tłumaczył mag.
- Jak to bolec? Nie rozumiem – pytał nie rozumiejąc jego słów, ale w tej chwili strażnik złapał go za ramię i przenieśli się do ciemnego pustego pokoju, który przyprawiał Fire o dreszcze…
- Jak się zwiesz wojowniku?!
- Fire Burst, panie – odpowiedziałmłodzieniec.
- Znałem Bursta, wielki z niego był wojownik – rzekłstrażnik, mówiąc dalej.
- Po co Ci twój klan? Co chcesz zdziałać? Nie boisz się odpowiedzialności ?
- Stworzę klan na chwale ojca i w imie dobra, by zjednoczyć ludzi, którzy będą współgrali ze soba i stana się dla siebie jak rodzina, by stać się lepszymi i zwalczyćKunduna!!!! – odpowiedziałpewnie i donośnie Fire.
Straznik się uśmiechnął mówiąc:
- Mało takich jak ty, oj za mało!! Jak chesz nazwaćswą Gildię i jaki herb przyjąć??
W jego głowie pojawiła się pustka… jak ma się nazywać? Co to za nazwa ma być… skojarzył swój lud, wioskę… myślał o tym jak mówią, że ta walka będzie nieskończonością dla ludzkości i wiecznością… zaświtała mu niezła myśl… i rzekł:
- Chcę przyjąć herb mej wioski, a nazwa to INFINITY !!
Nagle Straznik uniósł rękę i wyszeptal coś w dziwnym języku…, i wykrzyknął uderzając w ramie Fire
- IIII NNN FFFIII NIII TYYYYY !!!
Nagle Fire zaczął czuć wielki ból na ramieniu. Spoglądając na nie widział jak wypala się herb, czuł w sobie swoje moce, ale ból przewyższał wszystko… Nagle otworzył oczy i stoi obok Polski i strażnika, a ból minął…
- Gratuluje młodzieńcze i powodzenia – rzekł Strażnik.
Polska złapal go za ramie i wziął na bok…
- Teraz ja dołącze do Ciebie i połączmy swe myśli. Gdziekolwiek będziesz, będziemy mogli się porozumieć ze sobą – po tych słowach ułożył dłoń na jego ramieniu, w miejscu gdzie był wypalony herb jego nowej Gildii . Po chwili herb pojawił się na ramieniu Polski. Było to mniej bolesne niż wypalenie herbu u Fire.
Postanowili to uczcić i poszli do baru o nazwie „Pod kominem”. Idac w jego stronęzauważyli dwóch wojów zmierzających w ich kierunku. Przechodząc poszturchneli Fire, który się obrocił i dostrzegł dwie znajome twarze z baru, wojownika z dwoma mieczami i tego z wielkim mieczem… szybko się obróciłl by iść dalej… Jednak poczół dłoń na barku i usłyszał niski, zachrypnięty głos:
- Witaaj! Chyba spotkaliśmy się w barze, nieprawdaż? – zaczepił go wojownik z wielkim dwurecznym mieczem.
- Witaj- odpowiedział Fire.
- Jestem Exhume lub Tufun jak kto woli – mowił śmiejąc się, a to mój przyjaciel Gibarion.
- A to Polska … mój… - rzekł młodzieniec, lecz nagle mag mu przerwał.
- ... jego przyjaciel – rzekł witając się z wojownikami. – Idziemy do baru, dołączycie?
- Jak do baru to naturalnie bo dobry bar nie jest zly – rzekł Exhume.
I w czwórkę weszli do pustego baru z wielkim kominkiem na środku, i zamowili po pare butelek „ALE”.
- Oglądaliśmy twoją walkę, Fire. To było naprawde dobre – chwalił go Gibarion.
-Dzięki – odrzekł młodzieniec biorąc lyk trunku.
- No no no… jak przywaliłeś tym krukiem to myślałem, że sam w powietrze wystrzele – mowil Exhume śmiejąc się…
- Wiecie, stworzyłem klan INFINITY, razem z Polska chcemy pokazac innym, że ten świat ma jeszcze wiele dobra i światła…, chcemy stworzyć i połączyć ludzi w jedno... żeby byli dla siebie pomocą i rodziną czy chcecie się dołączyć? – spytał Fire.
- No po takiej przemowie to chyba nie możemy zrezygnować, co Gibaron?
- No raczej na pewno nie- odpowiedział wojownik.
Oboje dotknęli ramienia przywódcy i natychmiast wypaliły się herby na ich ramieniach.
I tak razem siedzieli opróżniając kolejne butelki „ALE”...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arangel
Guild Master



Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Saarbrucken
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:02, 23 Gru 2010    Temat postu:

cz.2


I. SEN
- Myslałeś, że zdołasz mi uciec ? – pytał chrapliwy głos w cienym korytarzu
Fire probował dostrzec jego twarz lecz nie ptrafił nawet stwierdzić gdzie stoi dana osoba.
- Nie uciekniesz mi!!!!!
- Atakuj – krzyknął młody wojownik do swego kruka, który pofrunął atakując w strone głosu lecz nagle po paru sekundach ciszy, kruk został odrzucony w strone Fire. Schylił się i wziął go w swe dłonie szybko zauważył, że jest on martwy, a w jego oczach pojawiły się łzy…
Wstał i szybkim krokiem ruszył w stronę głosu im bardziej się zbliżał tym szybciej tracił siły… w krzyku próbował dotrzec….

- Fire… Fire!!! – krzyczał długo włosy mag
Młodzieniec z ledwością otworzył oczy, czuł spływający pot na jego twarzy, wokół niego mgła okrywała ciemne wzgórza – był wczesny ranek
Zdezorientowany spoglądał wokół…
- Ty, Fire, Tobie co…? Gdałeś jakimś dziwnym językiem… wrzeszczałeś… - tłumaczył mu Exhume, wojownik z wielkim dwuręcznym mieczem z którym się nie rozstawał
Młody dowódca wstał oparł się o ramie Polski i poszedł przez siebie, przyjaciele popatrzyli na siebie, a Gibaron ruszył za nim
- Zostaw… - przerwał mu mag – musi widocznie przemyśleć wiele spraw

Przez poranną mgłę przbijały się promienie wschodzącego słońca, Fire przysiadł na wielkm zimnym głazie, spoglądając w dal rozmyślał nad snem, który go dręczy co noc…
- Nie rozumiem… skad ten sen… o co chodzi? – powtarzł sobie to w duchu, miał wiele pytań bez odpowiedzi… Jednak miał jeszcze jeden cel…
- Nie pora na rozżalanie, moim celem jet odnaleźć światło na tym przegniłym świecie – rzekł do siebie Fire poczym powstał, jego lśniąco białe włosy powiał chłodny wiatr, który ukoił złe myśli…

Szedl spokojnie sciezką w strone obozu, nawet nie spostrzegł, że tak daleko się oddalił w zamyśleniu trwał, aż nagle …
Odskoczył na bok, a w jego miejsce stanęła wielka łapa, Fire obrócił się i spostrzegł wielkiego lsniąco złotego smoka, nie mógł się nadziwić jego pięknem, nagle sięgnęła go jego łapa uderzając w żebra… Uleciał do tyłu przez kilka metrów, po czym plunął krwią łapiąc się za bok…
- Aaa..aaa taa…
Za nim Fire zdołał wydać rozkaz do ataku swemu krukowi… wszystko wokół zaczęło płonąć, drzewa, krzaki, trawa stanęła w ogniu… Fire dojrzał Polske i pierwszy raz mógł zobaczyć jego wielką moc… Nagle nad młodym dowódcą przeskoczył ze swymi dwoma mieczami Gibaron… Szybkim tempem skoczyl po ogonie wielkiego smoka na jego skrzydła i wbił w niego jeden miecz, jednak złoty stwór zrzucił wojownika, który pozostawił wbitą broń…
Z daleka… zza mgły wylatywały niebieskie kule tak szybkie, że Fire z ledwością je dostrzegł…
- Haaa, myślałeś, że Cie zostawimy ?! – krzyczał Exhume machając swym wielkim mieczem…
Młlody dowódca próbował wstac lecz nie miał siły, nagle obok niego pojawil się Polska
- Nieźle oberwałeś… ale poleż sobie chwilke i daj nam dokończyć walkę
Fire spojrzał na maga i kiwnął głową na zgodę
Mag, zamknął oczy, unosząc swą laskę po czym z nieba zaczęły spadać niebieskie kule wprost na smoka…
Gibaron wstał po czym zaczał biegać wokół stwora raniąc go z każdej strony…
Po cieżkich zmaganiach ZŁOTY SMOK padl na ziemię, a wojownicy poczuli napływające doświadczenie…
Po zabiciu stwora, który rozpłynął się została mała lśniąca skrzynka…
- To są złote stwory, które żyją swoim życiem jednak są bardzo agresywne i atakują każdego kto się zbliży, nie znają dobra an zła – tłumaczył wszystkim Polska, niosąc ciężkawą skrzynię
- Pozostawiając po sobie wielkie skarby służące o walk dla takich jak my – mówił dalej pomału otwierając skrzynie w której znajdował się wielki złoty lśniący łuk, Polska wzciagnął go i uniósł do góry
- Ma wspaniałe właściwości, weżmiemy go… Mowił, wręczając go w ręce Fire
- To była wspaniała walka, dziękuje wam przyjaciele – rzekł młody dowódca, chowając łuk
- Od tego tu jesteśmy – rzekł Gibaron, schylając się by pomóc wstać Fire
Szli wolnym krokiem, mijając zielone równiny, doszli do krainy lodu gdzie niegdyś wszystko się zaczęło gdy pili spokojnie ALE… jednak szli bocznym dziecincem, zbaczając z trasy…
- Ściemnia się, rozłóżmy obóz – tłumaczył Exhume
Wszyscy zatrzymali się pod wielką opuszczoną wieżą…
- Odsuńcie się- rzekł Polska po czym stopił cały łód wokół nich, czarami ognia i rozpalił na środku ognisko…
Gibaron opuścił pomału Fire na ziemię… po czym spojrzał na jego ranę… Cały bok był opuchnięty, a żebra połamane
- Ojj panie dowódco… sobie narobiłeś – rzekł Exhume, po czym podszedł i spojrzał dokładnie na ranę
- Zaraz wrócę

II. LEGENDA
Polska spacerował wokół obozowiska sprawdzając teren, czy nikt się nie czai by ich zaatakować… Pod nogami chrupot śniegu zagłuszał ciszę lecz po chwili nadepnął na coś twardego… Schylił się odgarniając śnieg i dostrzegł starą tablczkę na której widniał napis: LOCHY NIEBIOS, PANA I WŁADCY, TEN CO WEJDZIE JUŻ NIE WYJDZIE, zaciekawiony mag wziął ze soba znaleziony przedmiot. Gdy wrocił do obozowiska, Exhume pielęgnował rannego Fire owijając go w bandaże..
- No co tak się patrzycie na mnie ? – pytal wojownik, w naszym klanie uczono nas leczenia ran
Reszta zaczęła się śmiać
- Ałł.. ałaa… nie rozśmieszaj mnie Exhume bo to boli – smiejąc się tłumaczył dowódca
- Słuchajcie, gdy badałem teren znalazłem taka tabliczkę – przerwał smichy Polska, wyciagając stary przedmiot rzucając go nieopodal ogniska by każdy mógł dostrzec napis…
- LOCHY NIEBIOS, PANA I WŁADCY, TEN CO WEJDZIE JUŻ NIE WYJDZIE !! – Czytał na głos Gibron
- Jakie to straszne – nasmiewał się Exhume
Jednak Fire wpatrując się w tabliczkę odpłynął… pojawił się w starych lochach, wszedzie były przeraźliwe głosy… wyjrzał przez okno jednak nie dostrzegł ziemii… niemal wszedzie były tablice z napisem : LOCHY NIEBIOS, PANA I WŁADCY, TEN CO WEJDZIE JUŻ NIE WYJDZIE…
- Fireee… fireee nie odlatuuuj – do normalnych myśli pomógł mu wrócić Gbaron nawołując go
- Mój młody przyjacielu, powiedz nam co z Tobą ostatnoi się dzieję… jesteś zamyślony… wciąż bujasz w obokach… krzyczysz przez sen… co się dzieje? Pytał zamartwiony Polska, patrząc wprost na młodego wojownika, który przysiadł opierając spuszczoną głowę rękoma
- Sam nie wiem… ten sam sen… jakieś wspomnienia, których nie znam… - mówił Fire, ciągnąc dalej – jest pewna Legenda o naszym klanie, myśle, że tyczy się tej opuszczonej wieży…


- Tak Panie ? wzywałeś mnie – pytał wielki wojownik w lśniącej na niebiesko zbroi, a wokół niego widniała widoczna aura, bił od tego wojownika niesamowity blask.
- Taak!! – rzekła ogromna postać, a jej głos przeszywał całe ciało. Nie był to człowiek bardziej przypominala ducha, Obok wielkiego tronu z czasek stał złoty miecz… Postać ta powstała, a wokół niej wytworzyła się ciemna aura, jakby tysiące dusz otaczały tego wojownika, postac przeszła przez wielki salon mijając swego sługe… Wyszedł na przeogromny balkon…
- Podejdź ! rzekł do podwładnego
Wojownik obrócił się i podszedł w stronę balkonu…
- Władam tym światem od tysięcy lat! A teraz wszystko wymyka mi się spod kontroli! – tłumaczył władca pokazując ręką do przodu, która ukazywała cały świat, byli tak wysoko, że chmury przysłaniały cały widok…
- Czy wiesz dlaczego?! Czy ktoś spiskuje w mojej armii?!
Sługę przeszyło tysiące myśli, czuł jakby wzrok Pana czytał cała jego duszę, nabrał oddech i po chwili skupienia zdołał zebrać mysli…
- Panie! Nie ma tkaiej siły ani mocy, która potrafiła by spiskować przeciw Tobie – rzekł wojownik
- Obyś miał rację ! odpowiedział władca
Sługa ukłonił się i odszedł idąć przez ogromny salon, spoglądał na złoty miecz mrużąc oczy.
Szybkim tempem szedł po schoach, jego oddech i bicie serca przyśpieszyło… Zaczął biec w strone schodów, minął strażnika lochów, który się mu ukłonił… Po chwili zwolnił kroku, wyprostował się i szedł przez ciemne lochy z których słyszeć można było straszne wrzaski torturowanych stworów jak i ludzi.
Wojownik rozejrzał się podchodząc do muru i sięgnął najwyżej osadzonej czerwonej cegły, po czym strzeliły zawiasy, a mur otworzył się przez który przeszedł.
Stanął w wielkim pokoju, w prawym rogu stało małe więzienie za którym można było dojrzeć sterte kościotrupów… przez ścianę środkową przechodził ogromny stół na którym stały setki ampułek, płynów i wywarów… A na środku salonu stał ogromny betonowy stół…
Przy stole pracowało dwoje ludzi do których podszedł lśniący wojownik..
- Jak wam idzie?! – spytał
Dwie postacie poruszyły się na jego pytanie…
- Angel ! przestraszyłeś nas, nie skradaj się – rzekł starszy meżczyzna
- Koniec gadania! Jak wam idzie, Pan czuje podstęp nie uda mi się go za długo łudzić – tłumaczył podenerwowany
- Każda dusza odrzuca moc… nie ma człowieka, który by to przeżył – tłumaczył drugi starszy siwy męzczyzna z długą brodą
- Ja nie próżnowałem… jest ktoś… W dalekiej krainie, pewien wojownik, który ma wielka siłę fizyczną i magiczną, będzie za 2 dni w nocy, pod złocistym wodospadem i tam macie się przenieść !! – rozkazał im Angel

Noc była piękna i gwieździsta, młodzieniec siedzący na skale oglądał gwiazdy trzymają źdźbło trway w ustach… Myślał o swej pięknej kobiecie z którą niedawno się pożgnał i czekał na kolejne spotkani… Nagle z nieba dojrzał coś jakby spadająca gwiazda, zmrużył oczy i szybkim tempem odskoczył w jego strone leciało setki błękitnych kul… Zdołał ominąć każdą… Był bardzo szybki nagle przed nim stanęła mała armia błękitnych żołnierzy.
- Kim jesteście? - spytał
- Przysłały nas niebiosa po Ciebie Burtson, pójdziesz z nami dobrowolnie lub zmusimy Cie do tego – rzekł kapitan armii
- Niebiosa? Pójść z wami ? – pytał, a przed jego cozami pojawił się jeden obraz i jedna myśl jego piękna kobieta, stanął na rownych nogach mówiąc – nigdy!!
Po tych slówach armia otoczyła go, Burston szybkim tempem zdołał powalić pięciu gołymi pięściami jednak nagle został zamrożony i otrzymał mocny cios w głowe i padł…

- Buu… dziii Si…ee – w tle słyszy głosy lecz nie docierają do niego czuje okropny ból głowy… chcąc poruszyć rękoma Burston nie czuje ich… pomału otwiera oczy… widzi wilgotny skalisty sufit, patrząc na boki oczyma dostrzega wodospad…
Po chwili nad nim pojawia się twarz, a blask aury i lśniącej zbroi razi go w oczy, które pryzm róża
- Witaj młodzieńcze jesteś w Slamsach niebios w miejscu gdzie nikt nie chodzi, niedlugo otrzymasz prezent… - mówił do niego Angel lecz Burston był oszołomiony cała sytuacją, a przed jego oczami widniała jego piękna blond włosa kobieta…
- Obudź się koniec snuu!! – rzekł starzec z siwą brodą rzucając pod nogi miske z jedzeniem
Burston leżał w niewielkiej celi, czuł ogromny ból w całym ciele jego czarne długie włosy zaczęły zmieniać barwe… jaśniały… Rozejrzał się wokół i dojrzał wciąż coś robiących dwoch starców… Na środku stał betonowy stół, a w oddali słyszał dźwięk wodospadu… Spojrzał na swe ręce i przeraził się, wrastały w nie łancuchy do których był przykuty…
- Co mi zrobiliście?!?! – krzyczał głośno – Co to jeeeest?!?!?!?! DLACZEGOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?! Wpadł w złość, a jego włosy zaczęły jaśnieć szybciej… poczuł ogromny bół w rekach jak i ciałym ciele, czuł jakby dusza chciała wydostać się zjego ciała, aż padł na ziemie…
We mgle widział dwie drogi ku bramie złotej, a na końcu drugiej stała kobieta o blond włosach, która go przywoływała, młodzieniec podszedł do niej, ona otuliła go szepcząc mu do uszu :
- Nie poddawaj się mój Burstonie, długa droga przed Tobą nie poddawaj się…
Znów otworzył oczy lecz wokół nikogo nie było pusty salon, pusta cela i kojący dzwięk wodospadu w oddali uspokajał jego myśli…
- Co tu się dzieje? Co oni mi zrobili? – zadawał sobie to pytanie spuszczając głowę na kolana, stracił rachube czasu, nie widział ile tu jest… Jego paięć także szwankowała lecz pamiętał wystarczająco wiele by zachować resztki świadomości…
Jego rozmyślania przerwał głos dochodzący z zaciemnionej strony salonu:
- Pewnie zadajesz sobie wiele pytań? Pytał wojownik podchodząc w stronę młodzieńca
- To ty ! ty mi to zrobiłeś – wykrzykiwał Burston
- Tak JA! Ja Ci daje moc o której nikt inny nie śnił, a w zamian pomożesz m w czymś – tłumaczył mu Angel
- Moc, której nie chciałem!! Co to za moc?!?! Moc w ktorej nie mogę się ruszać… moc w której trace świadomość??!?! Nie uda Ci się toooooooooo….. – wykrzykiwał po czym padł na ziemię z bólu a jego włosy stały się białe
Wojownik w lśniącej zbroi uśmiechnął się i obracając wyszeptał :
- Jeszcze zobaczymy… już nie długo …
W oddali stłumiony głos powtarzał:
- mój kochany… mój Burstonie nie poddawaj się… wstań i odnajdź nową drogę..
Gdy otworzył oczy był ranek… wszystko było bez zmian poza paroma szczegółami.. dźwięk wodospadu stał się tak wyrażny jaby stał obok … Potrafił usłyszeć o czym szepczą dwaj staruszkowie… na wielkim drewnianym stole mógł dostrzec małe muszki, które latały w kółko…
Wziął do dłoni swe długie włosy i zobaczył, że są białe jak śnieg… czuł każde drgnięcie łanuchów, które przeszywały jego ciało… usiadł spokojnie wsłuchując się w szepty starców…
- Słyszałem, że Angel wyrusza na ziemię – mówił staruszek
- Tak ma tam jakąś misje powiązaną z tym tm
- Tak chce zatrzec wszelkie ślady niszcząc i zabijając wszystkich

Na te słowa Burston zerwał się, a w jego oczach pojawiła się złość, nienawiść i strach… poczuł wielką siłę wykrzykując …
- Nikt mnie nie… za… trzymaaaaaaaa!! Na te słowa wyrwał łancuchy ze ściany, które pozostały w jego rękach… Jego włosy nie były tylko białe lecz lśniły białością…
Dwoch staruszków stanęło na równe nogi sięgając po laski… zminili się w sekunde… na ich ciałach pojawiły się niebieskie lśniące tuniki…
- Wracaj do celi! – krzyczeli lecz Burston szedł w ich stronę
Rzucili w niego zaklęciem ognia i lodu lecz wojownik Sm nie wiedział jak ominał te czary był 10 razy szybszy i silniejszy… uniósł ręke obrócił nią wokół głowy i wyciągnął w stronę starszych wojownikow, a z jego rąk wydobył się wielki zgrzypot i wyleciały ogniste łanuchy powalając dwóch magów… Burston poczuł rozrywający ból w rękach, które krwawiły lecz nie pozwolił pokonać się bólowi… szedł przez ciemną grotę i w oddali dostrzegł wodospad, który tłumił jego pesymizm... przeszedł przez niego, a krople wody spływału po jego zranionych rękach oraz ciele… wokół były ciemne skały i mnóstwo jaskiń… gdy się obrócił dostrzegł tablice z napisem < LOCHY NIEBIOS, PANA I WŁADCY, TEN CO WEJDZIE JUŻ NIE WYJDZIE !! > nabrał powietrza i niewiedząc gdzie biegł przez siebie, a wiatr rozwiewał jego lśniąco białe włosy… biegł przez wiele dni… czuł zmęczene i znużenie nagle potknął się i spadł w przepaść…
Burston otworzył oczy ból nóg, rąk szybko postawił go na nogi, nie pamiętał wiele… nie wiedział gdzie jest… nie widział co się z nim dzieje.. Pamietał twarz, która go skrzywdziła… pamiętał cele… i ból… wszystko było jak przez mgłe i pamiętał o swej kobiecie… gdy tylko o niej pomyślał ruszył jak najszybciej w strone wioski gdyż nie zastanawiał się nad tym jak jest na ziemii i jak się tutaj znalazł… biegł ile sił w nogach… Lecz na miejscu jego wioski jego domu… były tylko drzewa… wszystko przeszło w zapomnienie, Burston zastanawiał się czy tak długo nie było czy zrobiła to twarz ze wspomnień… przechodzać przez lasek dojrzał znajomą mu skałę na której przysiadł, spojrzał w piekny krajobraz w oczach zebrały się łzy i złość zdołał tylko wykrzyknąć :
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! A jego krzyk dotarł do sąsiednich miast i wiosek…

Ciemna zimna noc ogarnęła Fire, Polske, Gibarona i Exhume…
- Po tem głos o nim zaginął, myśle, że mój sen jest w jakimś stopniu powiazany z tą legendą… - kończył Fire
- Czy to znaczy, że Burston to twój prapraprapra przodek ten który zapoczątkował rase Dark Lordow,a tz jestes z nim powiązany krwią ??? – pytał zadziwiony Exhume
- Podobno tak … ale… - odparł Fire po czym przerwał mu Polska
- … ale jest późno, a ty mój przyjacielu powinieneś odpocząć
Fire i reszta kiwnęła głową po czym położyli się patrząc w niebo każdy rozmyślał przez co Burston musiał przejść…
- Fire… a co się stało z tą kobietą – spytał Gibarton
- Nie wiadomo, wiele rzeczy jest niewyjaśnionych – odpowiedział mu młody wojownik
- Myśle, że nadejdzie pora kiedy każdy z nas opowie pewną historię, która jest wielką tajemnicą… ale na wszystko potrzeba czasu moi przyjaciele… Dobranoc – odparł Polska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arangel
Guild Master



Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Saarbrucken
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:03, 23 Gru 2010    Temat postu:

Sa to historie napisane dla popryedniej Gildii ... nie dlugo napisze nasza Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cinu
Support & Guild Member



Dołączył: 18 Gru 2010
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:21, 25 Gru 2010    Temat postu:

w końcu spiełem tyłek i to przeczytałem Very Happy Good Job, czekam na więcej ! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawlak12
Guild Member



Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:40, 27 Gru 2010    Temat postu:

Sorry ale za dużo tego żeby czytać oczy mi łzawią Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
WalSieNaRyj(TRY2)




Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z rozjebanej pipy
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:11, 26 Kwi 2011    Temat postu:

No pisz pisz czekam na nasza wersje ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Silvren Strona Główna » Nasza tworczosc Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin